"Rent" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Wojtek Kałużyński w Dzienniku.
Od czasów "Hair" żaden musical nie budził tylu kontrowersji. Współczesna wersja "Cyganerii" Pucciniego została pomyślana jako portret nowojorskiej bohemy końca lat 80. XX wieku. Zamiast gruźlicy - AIDS i narkotyki, zamiast operowej hafciarki Mimi - tancerka z klubu go-go. A do tego dwie lesbijki, drag queen, wreszcie niespełniony filmowiec dokumentalista i rockman z ambicjami. Spektakl w chorzowskim Teatrze Rozrywki jest musicalowym debiutem Ingmara Villqista, który odkąd przygasła jego dramatopisarska gwiazda, coraz chętniej próbuje sił jako reżyser. Inwestycja się opłaciła. Tym razem przygotował przedstawienie oryginalne, drapieżne, w warstwie muzycznej bliskie konwencji rock-opery, choreograficznie awangardowo rozwichrzone, a dramaturgicznie bardzo pomysłowe. Na "Rent" łatwo połamać sobie zęby. Niby to niskobudżetowy samograj, a jednak oderwany od specyfiki miejsca i czasu może stracić emocjonalną siłę i zamienić się w śpiewaną ramotę. Tymcza