EN

26.04.2004 Wersja do druku

Opowieść stara, ale jara

"West Side Story" w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu. Ocenia Leszek Pułka.

Opowieść stara, ale jara "West Side Story" Wojciecha Kościelniaka ogląda się jak okładki płyt z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. To obrazki milion razy przemielone przez młyny kina i telewizji z uroczymi coverami Bernsteina w tle. Nie mam pretensji do reżysera. Scena Teatru Muzycznego jest za mała na wizjonerski spektakl. Z konieczności zdarzenia toczą się wśród kratownic i pomostów, unosząc bohaterów ku sufitowi. A że musical powstał pól wieku temu, nie bardzo można go uwspółcześnić. Jesteśmy przecież po Woodstock, po hip-hopie, a - szczerze - "West Side Story" to kiczowata bajka o pokoleniu rock'n'rolla. Amerykański przemysł rozrywkowy nie umiał sobie wówczas poradzić z polityczną i seksualną rewoltą. Coś trzeba było zrobić z frustracjami fanów Chucka Berry'ego czy Jamesa Deana, więc Bernstein, Laurents i Sondheim napisali musical o tragicznej miłości kochanków z antagonistycznych gangów. Na dobrą sprawę "bogactwo" dra

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opowieść stara, ale jara

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza -Wrocław nr 98

Autor:

Leszek Pułka

Data:

26.04.2004

Realizacje repertuarowe