- To postać trudna do okiełznania i określenia. To gracz, w którym była silna potrzeba kreacji, a ja chciałem dotrzeć do źródła, pokazać, skąd to się bierze. Ale uciekłem w formę przypowieści, ballady, bajki inspirowanej uwodzicielem Tulipanem. I jego kobietami - mówi reżyser Michał Siegoczyński przed premierą spektaklu "Kali Babki" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.
Rozmowa z Michałem Siegoczyńskim, reżyserem spektaklu "Kali Babki", który w sobotę po raz pierwszy będzie można zobaczyć na deskach BTD. Syn rybaka, celebryta, oszust, ikona PRL-owskiej przaśności. Mężczyźni mu zazdrościli, kobiety kochały i nienawidziły. "Pięćdziesiąt twarzy Graya" można przemianować na "Pięćdziesiąt twarzy Tulipana". Ile z nich pokaże Pan na scenie? - Nie wiem, czy możliwe jest pokazanie całej tej palety. To postać trudna do okiełznania i określenia. To gracz, w którym była silna potrzeba kreacji, a ja chciałem dotrzeć do źródła, pokazać, skąd to się bierze. Ale uciekłem w formę przypowieści, ballady, bajki inspirowanej uwodzicielem Tulipanem. I jego kobietami. Jedna z nich powiedziała, że było ich dwa tysiące, a potem... potem to on już przestał liczyć. Urodził się pan w 1972 roku, a Tulipan zaczął działać w 1978 roku. Skąd zainteresowanie tym człowiekiem? - Po raz pierwszy zetknąłem się z jego