"Dwanaście stacji" Tomasza Różyckiego w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Barłomiej Miernik, członek Komisji Artystycznej XIX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Czekałem na ten spektakl dobre kilka lat. Czekałem na udaną realizację eposu Tomasza Różyckiego "Dwanaście stacji". Czekałem na reżysera, który potrafiłby celnie wygrać humor i zabawić konwencjami zawartymi w tym tekście, ale który również nie straciłby węchu na nostalgię, na podróż pamięci. "Dwanaście stacji" to obok "Balladyn i romansów" Ignacego Karpowicza moja ulubiona lektura ostatnich lat, zasługująca na przeniesienie na scenę. Wiele miast ma swoich lokalnych twórców, sławiących ich dobre imię, podtrzymujących legendę, żadne inne jednak tak jak Opole nie ma szczęście to piewcy formatu Różyckiego. Potrafił on celnie opisać odchodzące powoli pokolenie przesiedleńców, repatriantów, ludzi siłą sprowadzonych na opolską ziemię tuż po wojnie, którzy nigdy nie zasymilowali się z tymi terenami. Tu był mentalny wschód Polski, lepienie pierogów, odwiedzanie sąsiadów i picie samogonu. Wnuk - główny bohater, grany przez Łukasza S