Widzę podobieństwo, to Marek, z wyjątkiem ust, które miał bardziej wydatne. Ale to jego sylwetka z lat młodości. Wzrusza mnie - stwierdziła Danuta Grechutowa, która przyjechała wczoraj do Opola, by obejrzeć będący na ukończeniu pomnik swego męża.
Kiedy weszła do pracowni Wita Pichurskiego i artysta odsłonił rzeźbę, długą chwilę milczała, przyglądając się bacznie siedzącej na ławce postaci. Westchnienie ulgi wyrwało się z piersi Pichurskiego, gdy wdowa po pieśniarzu stwierdziła wreszcie: - Tak to Marek, tylko usta nie są Marka. I policzki za bardzo kościste. Ale generalnie jest bardzo dobrze. On już gotowym symbolem jest. Oczy ma rozmarzone, jest tu Marka zamyślenie. I ten mars na czole, bardzo dobry... - mówiła Danuta Grechutowa. Była wyraźnie wzruszona, gdy usiadła na ławce przy sylwetce męża. - On bardzo lubił właśnie tak siedzieć, artysta chyba przeczuwając wybrał jego ulubioną pozę. Tak właśnie siadaliśmy na ławce - dodała. Gdy padło pytanie, czy samemu Markowi Grechucie pomnik by się spodobał, powiedziała z uśmiechem: - On chyba nie chciałby swojego pomnika. W rozmowie z Pichurskim wskazała kilka detali, które jej zdaniem należałoby poprawić, by uzyskać większe