W operze przewrotnie tkwi niesamowity radykalny potencjał. Bardzo mnie interesuje to feministyczne podejście do operowych bohaterek, które może świata nie zmieni, ale pozwoli spojrzeć widzom nieco inaczej na pewne sprawy - mówi Sofulak.
- Słyszałam wielokrotnie, że opera jest z założenia gatunkiem mizoginicznym, że jest wręcz instrukcją uprawiania patriarchatu, a ja uważam, że opera pokazuje nam raczej jego opłakane skutki, bo my, widzowie i słuchacze, stajemy zwykle po stronie bohaterek. Dlatego według mnie w operze przewrotnie tkwi niesamowity radykalny potencjał. Bardzo mnie interesuje to feministyczne podejście do operowych bohaterek, które może świata nie zmieni, ale pozwoli spojrzeć widzom nieco inaczej na pewne sprawy" - powiedziała mi niedawno Karolina Sofulak, kiedy spotkaliśmy się w Teatrze Wielkim w Poznaniu, gdzie ta rozwijająca skrzydła młoda reżyserka przygotowuje właśnie "Fausta" Charles'a Gounoda. Rozwijająca obecnie skrzydła, trzeba dodać, głównie za granicą, a dokładniej po drugiej stronie kanału La Manche, bo to angielska opera przyjęła ją szczególnie ciepło. Sofulak wyreżyserowała tam niedawno - w Opera North w Leeds - "Rycerskość wieśniaczą" Pietra