Przeglądając publikację "Inwentaryzacja. Przedmioty scenograficzne Jerzego Grzegorzewskiego", stajemy wobec sytuacji paradoksalnej. Mamy zdjęcia przedmiotów, których używał Grzegorzewski w swoich spektaklach, ale tak bardzo przyzwyczailiśmy się już do nich, że patrząc, uznajemy ich użycie za coś naturalnego... Przestaliśmy się nad nimi zastanawiać - pisze Zbigniew Taranienko w Teatrze.
Nie pytamy, po co i dlaczego były one stale wykorzystywane, i jaką miały w spektaklach funkcję. A sprawa ich użycia jest ważna: u podstaw teatralnych wyborów Grzegorzewskiego leżała praca plastyczna czy scenograficzna, lecz zawierała się w tym jednocześnie myśl inscenizatora. Skąd w spektaklach tego reżysera wzięły się takie przedmioty? Czy rzeczywiście można je nazywać "przedmiotami gotowymi" za Duchampem, "znalezionymi" za surrealistami, czy należy o nich mówić raczej jako o "przedmiotach znalezionych i przetworzonych"? W kształcie rzeczy (wytwarzanych przez człowieka i branych przez artystę wprost z życia) widać niewielkie ingerencje. Zwykle coś jeszcze było do nich dodawane: jakaś wyraźna linia wyznaczająca kierunek, niespodziewana smuga barwy, cząstka innej rzeczy. Bywały też one często "dekonstruowane", architektonicznie rozbierane do kośćca, nieraz składały się także z kilku innych przedmiotów, jak surrealistyczny asamblaż. P