EN

29.12.2005 Wersja do druku

Operze Narodowej potrzebna reforma

Nie gaśnie konflikt między dyrektorami warszawskiego Teatru Wielkiego - Sławomirem Pietrasem z jednej strony, a Mariuszem Trelińskim oraz Kazimierzem Kordem z drugiej. Znów jak na dłoni widać, jak dziwnie działa narodowa scena. Czy Opera Narodowa doczeka się wreszcie niezbędnej reformy, a my wszyscy opery z prawdziwego zdarzenia? - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

Teatr Wielki był już porównywany do stajni Augiasza i do kolosa na glinianych nogach. Pod względem problemów socjalnych i marnotrawienia pieniędzy przypomina PRL-owski kombinat. Jest jednym z ostatnich teatrów w Polsce, który nie przeszedł reformy po 1989 r. Próby rozwiązania narosłych przez lata problemów molocha zatrudniającego 1050 pracowników i zajmującego jeden z największych gmachów operowych na świecie przypominają kwadraturę koła. Właściwie opinia publiczna dowiedziała się o problemach wiosną 2005 r. Wyszły na jaw olbrzymie długi teatru - 6 mln zł wobec ZUS-u. Teatr nie nadążał z płatnościami, choć ma największą dotację w kraju (tylko w 2004 r. - 62 mln zł). Aż 89 proc. tych pieniędzy pochłania utrzymanie budynku oraz tysięcznej armii pracowników. Były minister kultury Waldemar Dąbrowski dług teatru spłacił na "dobry początek" nowej dyrekcji - triumwiratu Sławomir Pietras (dyrektor naczelny), Mariusz Treliński (dyrektor artys

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opera Narodowa na dwóch dyrektorów

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 1/02.2006

Autor:

Anna S. Dębowska

Data:

29.12.2005

Wątki tematyczne