EN

12.01.2012 Wersja do druku

Opery rosną we mnie jak drzewa

- Mam to szczęście, że wystawiono już trzy moje opery, ale po próbach i premierze kompozytor znów siedzi sam w domu i pracuje nad kolejnym utworem - nie ma tej codziennej konfrontacji ze sceną, właściwej innym grupom zawodowym. Ja zaś kocham teatr - to mój żywioł, mogę tygodniami siedzieć na próbach po dwanaście i więcej godzin dziennie nie czując zmęczenia - mówi PRASQUAL w Ruchu Muzycznym.

Prasqual odpowiada na pytania Krzysztofa Kwiatkowskiego Masz trzydzieści lat i za sobą prawykonania kilku pozycji z dziedziny teatru muzycznego. Porozmawiajmy najpierw o tym - skąd się biorą pomysły na nie? - Najczęściej pomysły przychodzą kiedy czytam, czytam bardzo dużo. Często myślę: to byłaby świetna rzecz na operę. Ostatecznie jednak pomysł dojrzewa bardzo powoli, w długim procesie wyborów i filtracji - jak w przypadku "Ophelii". Zatem literackie inspiracje są najważniejsze? - Być może istotnie - są pierwszym impulsem. Ale równie ważna jest architektura dzieła, forma muzyczna, dramaturgia. Poza tym najbardziej interesuje mnie reinterpretowanie tekstów, rozszerzanie i zmienianie kontekstu, nadawanie im innych znaczeń. Kontynuowanie gatunku opery literackiej nie interesuje mnie wcale. Kiedy pisałeś libretto "Ophelii", tekst pochłaniał cię całkowicie, czy może miałeś już wyobrażenie muzyki? - Utwór powstaje organicznie, jak drzewo -

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opery rosną we mnie jak drzewa

Źródło:

Materiał nadesłany

Ruch Muzyczny nr 1 /08-01-12

Autor:

Krzysztof Kwiatkowski

Data:

12.01.2012