SŁAWĘ Giacomo Pucciniego tak skutecznie i bez przerwy podtrzymują na wszystkich scenach najpopularniejsze jego opery "Cyganeria", "Tosca" i "Madame Butterfly" oraz rzadziej już grywane, ale także powszechnie znane "Manon Lescaut" i "Turandot", że mało kto z miłośników opery pamięta o jednej jeszcze pozycji, w Polsce nie granej bodaj od prapremiery w 1911 roku: "Dziewczynie z zachodu". Nietypowe są jej dzieje, od niebywałego triumfu premierowego w Metropolitan Opera (dla której została napisana) i błyskawicznej kariery na wielu scenach amerykańskich i europejskich, poprzez długi okres zapomnienia - aż do renesansu w latach sześćdziesiątych. Nietypowe to zresztą dzieło - za kanwę fabularną służy mu kalifornijska gorączka złota i bohaterowie tych czasów na Dzikim Zachodzie. A więc - pierwszy western, do tego z muzyką operową, wyprzedzający o całe lata filmowe transpozycje tej tematyki. Libretto, według sztuki Dawida B
Tytuł oryginalny
Operowy western na łódzkiej scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu