W moich wędrówkach dotarłem wreszcie na "Koronację Poppei" Claudio Monteverdiego do warszawskiego Teatru Wielkiego. Pierwszy Monteverdi na naszych scenach operowych! Trzeba było czekać 26 lat, aby wreszcie ujrzeć dzieło geniusza, "z którego cały teatr operowy się wywodzi"! Doprawdy, dziwnymi ścieżkami chadzają koncepcje repertuarowe kierowników artystycznych polskich teatrów operowych. Jakże rzadko trafiają na nasze sceny wielkie dzieła, które wyznaczały nowe drogi w dziejach teatru operowego, które świadczą o żywotności tego gatunku sztuki; jak często sięga się po nic nie znaczące miernoty, wygrzebuje nikomu nie potrzebne, dawno zwietrzałe utwory z marginesu operowej literatury, albo znów powtarza się niezliczoną ilość razy ograne i osłuchane opery po to tylko, aby dokonać na nich jeszcze jednej karkołomnej operacji inscenizacyjnej. Ale mamy wreszcie Monteverdiego i to "Koronację Poppei", dzieło, które zapoczątkowało literaturę operową
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Literackie" nr 13