"Pasażerka" w reż. Davida Pountney'a w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. Pisze Tomasz Dowbor w portalu ksiazeizebrak.pl.
W dzisiejszych czasach opera wydaje się czymś anachronicznym. Obraz tej zdziwaczałej formy życia kulturowego, jaki mamy w głowach jest mniej więcej następujący: biegająca po scenie rozhisteryzowana heroina wyśpiewująca najeżoną ornamentami arię mdleje w ramionach swego kochanka. Następuje antrakt: wystrojeni widzowie mogą udać się do foyer na lampkę szampana, a specjaliści na dyskusję, której tematem jest barwa sopranu zaproszonej na występ gościnny wybitnej rosyjskiej śpiewaczki tudzież nowatorski pomysł inscenizacyjny. Premiera "Pasażerki" Mieczysława Weinberga na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie jest dobrą okazją do sprawdzenia, czy opera może przekroczyć ten groteskowy schemat. Temat Holocaustu nie zostawia przecież miejsca na egzaltację czy przesadność gestu, stawiając twórcę dzieła operowego przed koniecznością dokonania gwałtu na samej operowości. Historia "Pasażerki" jest skomplikowana i po wielokroć tragiczna. Zaczęła się