- Ja chcę robić operę dla ludzi nowocześnie myślących, dla inteligencji, która ogląda wystawy, interesuje się sztuką, dla publiczności, która ogląda spektakle Lupy, chodzi na filmowe festiwale Gutka czy na Warszawską Jesień - mówi dyrektor artystyczny Opery Narodowej Mariusz Treliński w rozmowie z Anną S. Dębowską i Romanem Pawłowskim z Gazety Wyborczej.
Reżyser Mariusz Treliński [na zdjęciu] po raz drugi został dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Dwa lata temu stracił stanowisko w atmosferze politycznej przepychanki, zwolniony przez popieranego przez PiS Janusza Pietkiewicza pod pozorem braku wykształcenia muzycznego. Od piątku Treliński oficjalnie kieruje narodową sceną wraz z Waldemarem Dąbrowskim jako dyrektorem naczelnym. Anna S. Dębowska, Roman Pawłowski: Siedzimy na krwiście czerwonych fotelach w pana gabinecie. Wstawienie ich tutaj było pana pierwszą decyzją? Mariusz Treliński: Stały tu typowe urzędnicze meble w stylu księstwa warszawskiego. Zastąpiłem je fotelami i kanapą z mojego przedstawienia - "Damy pikowej". Kolor czerwony w tym miejscu dodaje nieco pikanterii. Opera nie musi być przecież smutnym miejscem szantażu kulturalnego i mieszczańskich spotkań, może się kojarzyć z czymś pociągającym i świeżym. Zmienia pan również cały repertuar z takim trudem dopięty p