DOBRODZIEJKO STOŁECZNA! Lata całe w Operze Narodowej nie byłem. Ale nie mogłem odmówić zaproszeniom Moniki Strugałowej (Strugaliny - jak Jerzy Waldorff mawiał) i pojechałem do Warszawy, żeby głośne dziś przedstawienia Mariusza Trelińskiego obejrzeć. Bardzo się ucieszyłem, że udało się dyrektorowi Dąbrowskiemu namówić Monikę do pracy w teatrze. Jest przecież nie tylko jednym z najlepszych organizatorów w Polsce (a wiem, co mówię!) - ale należy do gatunku dam - coraz rzadszego w naszym kraju, niestety - czarujących, energicznych i w pracy pełnych zapamiętania. Monika wymusiła na mnie ten warszawski wypad - i miała rację. Bo Treliński, o którym tyle się teraz pisze, wart jest poważnego traktowania, a więc i refleksji poważnej. Jak to - już krzyk Pani słyszę - podobało się panu??! A owszem. Zobaczyłem "Madamę Butterfly" i "Oniegina" i bardzo Panią zachęcam do udania się na plac Teatralny. Warto. Po pierwsze orkiestra prze
2.05.2002
Wersja do druku