Dość powszechnie uznano polską prapremierę "Operetki" Gombrowicza - wystawionej w Teatrze Nowym w Łodzi i obwiezionej triumfalnie po kraju (Wrocław, Warszawa) - za "premierę roku". Przedstawieniu towarzyszyły fanfary, owacje i nagrody. Mało kto zgłaszał zastrzeżenia, j nieśmiała To chyba wystarczający powód, by powrócić do problemów "Operetki", które nie są ani trochę problemami operetkowymi. Witold Gombrowicz, jako autor paru książek niebywałej wziętości i ogromnego znaczenia w naszej literaturze, był mistrzem pisania o samym sobie i widziano w nim kandydata do Nagrody Nobla. Laureatem nie został, ale jego świetność pisarską uznano w świecie - słusznie. U nas, przy okazji, stracono równowagę. Zaczęto konsekrować nawet najsłabsze utwory Gombrowicza, doszukiwać się niedościgłych piękności i mądrości w każdym zdaniu wypowiedzianym - z kpiną, podszytą namaszczeniem - przez mistrza. I tak dorobiono Gombrowiczowi "gębę", chociaż "niebo
Tytuł oryginalny
Operetka z "Operetką"
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 5