Z szacunku dla swych Czytelników (mniejsza o ich liczbę), których zapewne nic nie obchodzą moje - ponoć umizgi do "Zmiennika" (swoją drogą nie bądź takim optymistą!) kończę tę wymianę, ale za to nieznanym Koledze z tej samej 620-letniej Szkoły grzecznym rewanżem. Do życzeń noworocznych dołączam pracowicie ścigającemu "dobre pióro" garść nowych: mniej podejrzliwości, a więcej poczucia humoru. A paczki ze Stanów nie będzie, choć dzieli nas rzeczywiście (i chwata, że tak!) sporo granic. Nie odważę się jednak na żadne bliższe przymiarki, w końcu "w tak rozmaitych czasach". Zatem nie przywiązując większej wagi do polemisty lwiej odwagi i bardzo średniej wagi (powiedzmy koguciej) pozostaję pod urokiem Jego efektownych metafor i aluzji. I wracam do tego, co lubię. Tym bardziej że od kilku dni jestem pod wrażeniem osobliwej Macieja Prusa wizji "Operetki" Witolda Gombrowicza. Ten pochodzący z 1980 roku spektakl Teatru Dramatycznego mia
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Ludu nr 15