Podczas premiery "Fedory" U. Giordana, w warszawskim Teatrze Wielkim publiczność po raz pierwszy mogła śledzić na świetlnych tablicach polskie tłumaczenie libretta śpiewanej we włoskim oryginale opery. Urządzenia takie istnieją już w wielu tetrach operowych świata i chociaż mają też przeciwników i są nawet wyśmiewane przez operowy high life, doświadczenie uczy, że ogół widzów przyjmuje je z wielkim aplauzem, a frekwencja w teatrach, które się na nie zdobyły, skacze w górę. Złocistożółte napisy są czytelne, ale nie agresywne. "Wielu jest ludzi - powiedział reżyser Teatru Wielkiego, Marek Grzesiński - którzy do opery trafiają jeden jedyny raz w życiu, właśnie dlatego, że cierpią na widowni męki, nie rozumiejąc nic z tego, co dzieje się na scenie". To właśnie dla nich, a nie dla subtelnych znawców sztuki operowej przeznaczone jest to udogodnienie.
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny, nr 65