"Tosca" w reż. Franka-Bernda Gottschalka w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Pamiętając, że publiczność najchętniej chodzi na to, co już dobrze zna, koniecznie trzeba grać "Toskę". Jednak nie wypada zmieniać sceny operowej z tradycjami w teatr objazdowy z widowiskiem "z kontenera". "Tosca" przygotowana w koprodukcji z holenderską agencją Supierz Artist Management to "zupa na gwoździu", udawanie nowatorstwa, podczas gdy tandeta wyziera z każdego kąta sceny. Ostatecznie wielki dramat namiętności - miłości i zazdrości - rozegrał się głównie w kanale orkiestrowym. Muzycy pod dyrekcją Tadeusza Kozłowskiego często aż nazbyt dobitnie stawiali akcenty dowodząc wielkości i siły wyrazu tkwiącej w dziele Pucciniego. Sławny dramat V. Sardou, na którym oparte jest libretto, wymaga oprawy. To świat władzy i artystów, na czele z divą operową Florią Toską. Tymczasem uzdatniane są wciąż te same elementy scenografii - dołącza się tylko ołtarz, stół, schody.... Żaden tam pałac Farnese czy rzymski Zamek św. Anioła. Aż tak "p