- Rozdaję partytury polskich oper dyrygentom i dyrektorom światowych domów operowych, w których śpiewam. Na razie bezskutecznie. Tym bardziej się cieszę, że stajemy się potęgą wokalną - mówi śpiewak PIOTR BECZAŁA, polska gwiazda nowojorskiej Metropolitan Opera.
W nowojorskiej Metropolitan Opera śpiewa pan już drugi sezon, ale transmitowane 7 lutego na żywo do 31 krajów przedstawienie "Łucja z Lammermoor" uczyniło pana sławnym na cały świat. Choć w ostatniej chwili zastąpił pan przeziębionego gwiazdora z Meksyku, publiczność w MET nagrodziła pana gorętszymi oklaskami niż sławną rosyjską piękność - sopranistkę Annę Netrebko. Czy ten sukces otwiera nowy rozdział w pana karierze? Piotr Beczała: (uśmiecha się) Mam wrażenie, że za tamtą owację odpowiedzialny jest kompozytor Gaetano Donizetti, który zaplanował ostatnią arię w tej operze dla tenora, i dlatego widownia ma ją świeżo w pamięci. Moja pozycja w MET nie uległa po tej transmisji drastycznej zmianie, bo już wcześniej podpisałem kontrakty do 2013 roku. W następnym sezonie będę śpiewał partię Rudolfa w "Cyganerii" Pucciniego - także z Netrebko - a w 2011 roku zawieziemy nowojorską inscenizację "Łucji" do Japonii. Wystąpię także w "R