"Viva la Mamma!" Gaetana Donizettiego w reż. Roberto Skolmowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Brawa po sobotniej premierze w Teatrze Wielkim były długie (spektakl też). Były okazje do zabawy. Z satysfakcją słuchało się świetnych solistów. Ale kto spodziewał się wieczoru naznaczonego przede wszystkim muzyką, mógł być zaskoczony. Reżyser Robert Skolmowski chciał maksymalnie wykorzystać przestrzeń, jaką do budowania farsowego widowiska daje libretto - wszak zasada konstrukcyjna opery buffa dopuszcza żonglerkę czasem i aktualizację dialogu, nawet przebudowę didaskaliów. Reżyser dowodzi (skutecznie), że chaos to drugie imię teatru operowego, w którym od zawsze i na zawsze hierarchia ważnych i najważniejszych (czytaj: primadonny rządzą) jest nienaruszalna. Jak zaznacza filmowy wstęp, w którym pobrzmiewają echa "Seksmisji" (zaakcentowane pamiętnym lotem bociana) - przynajmniej do roku 2040 tak pozostanie. Tę datę (nie wiedzieć czemu) ma akcja. "Viva la Mamma!" Gaetano Donizettiego to opowieść o tym, jak zespół - tu wydobyty wręcz z sarkofa