- Zawsze staram się kształtować postaci tak, jakby były rozdarte pomiędzy swoimi namiętnościami, tajemnicami i zewnętrznym światem - z Mariuszem Trelińskim rozmawia John Allison na portalu www.operanews.com.
"Operuję światłem. Patrzę na świat okiem kamery odkąd skończyłem piętnaście lat, a może wcześniej, ponieważ zanim dzieci zaczną mówić, zafascynowane są otaczającymi ich obrazami. Obraz mieni się znaczeniami, nigdy nie jest tak jednoznaczny jak słowo - w tym sensie przypomina raczej muzykę. Zatem opowiadam historie obrazami, w pewien sposób bardziej maluję opery niż dodaję im psychologicznego znaczenia." Mariusz Treliński, który rozpoczynał karierę jako reżyser filmowy pod koniec lat 80. po ukończeniu studiów w renomowanej Łódzkiej Filmówce, mówi o tym, jaki wpływ mają na jego produkcje operowe wcześniejsze filmowe doświadczenia. Filmy nadal inspirują jego operowe inscenizacje, chociażby "Manon Lescaut" zawierająca odniesienia do "Mrocznego przedmiotu pożądania", "Mullholland Driver" i "Blue Velvet". Z kolei "Latający Holender" nawiązuje do "Melancholii". W przypadku "Jolanty" i "Zamku Sinobrodego", który będzie miał premierę 26 styc