Duet Treliński - Kord, stawiając na tradycję, śmiało patrzy w przyszłość, nie bojąc się konfrontacji ze światem. Tymczasem dyrektor naczelny Sławomir Pietras, początkowo przychylny planom, sam zaczął snuć wizję artystyczną sceny narodowej, gwałcąc zakres wcześniej ustalonych obowiązków - pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.
Wciąż trzęsie Teatrem Wielkim - Operą Narodową w Warszawie. Od ponad miesiąca panuje pat i paraliż administracyjny, a minister kultury wciąż zwleka z decyzją, kto ma dalej kierować sceną. Zaczęło się obiecująco. Gdy w maju 2005 r. ówczesny minister kultury Waldemar Dąbrowski powierzył kierowanie tej instytucji Sławomirowi Pietrasowi (dyrektor naczelny) oraz Mariuszowi Trelińskiego (dyrektor artystyczny), od razu wydawało się, że jest to połączenie ognia z wodą. Ściśle jednak określony zakres obowiązków dawał szansę na kompromis. Treliński wraz Kazimierzem Kordem powołanym nieco później na dyrektora muzycznego przygotowali bardzo ambitny plan, pod którym podpisał się dyrektor naczelny, biorąc na siebie jego wykonanie. Dawno nie widzieliśmy tak konsekwentnej polityki repertuarowej oraz jej planowania - z rocznym, a niebawem kilkuletnim wyprzedzeniem. Pierwsze premiery nowej dyrekcji - "Andrea Chénier" Giordano (Treliński), "Curlew River" (Weid