Podczas gdy polskie lato upływało pod znakiem wysychającej Wisły i przemożnego strachu przed zjednoczeniem lewej strony Warszawy z jej prawym brzegiem, nad Jeziorem Bodeńskim międzynarodowe siły połączyły się w walce o widza na festiwalu Bregenzer Festspiele w Regencji - o "Turandot" Giacoma Pucciniego w reżyserii Marca Artura Marellego pisze dla e-teatru Dominika Matuszak.
Opowieść o chińskiej księżniczce, czyli jedną z najsłynniejszych oper Giacomo Pucciniego - "Turandot", na otwarcie 70. edycji Bregenzer Festspiele pod nową dyrekcją Elizabeth Sobotki wystawili w Austrii twórcy i organizatory dwudziestu czterech różnych narodowości. Wyreżyserowana przez Marca Artura Marellego odbyła się w równie wielokulturowym miejscu - nad graniczącym z Austrią, Niemcami i Szwajcarią Jeziorem Bodeńskim. Większości Polaków kojarzy się ono raczej z górskimi pasmami na tle błękitnej wody, niektórym zapewne również z dziełem Stanisława Dygata. Mimo to od siedemdziesięciu lat Jezioro Bodeńskie ze swoją perełką w postaci Bregencji jest łasym kąskiem dla międzynarodowej turystyki kulturalnej. W ciągu sezonu odwiedza ją blisko dwieście dwadzieścia tysięcy spragnionych wrażeń odbiorców. Są wśród nich także nieliczni podróżnicy znad Wisły. Chętnie korzystają z ofert luksusowych wycieczek, takich jak chociażby wyprawa