Wiedeńska premiera "Halki" Stanisława Moniuszki w reżyserii Mariusza Trelińskiego to mocny, mroczny i chwytający brutalnie za gardło spektakl. Austriaków, którzy mają swoich radykalnych pisarzy brutalistów nie zszokowała. Szoku spodziewam się w Polsce - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.
Po pierwsze - jest to sukces Stanisława Moniuszki, który zawsze marzył o zagranicznych scenach, a zwłaszcza o Berlinie i Wiedniu. Jego muzyka naprawdę na nie zasługuje. Jest piękna. Po drugie - "Halka" w reżyserii Mariusza Trelińskiego przypomina sen wariata. Operę Moniuszki reżyser potraktował bezceremonialnie, tworząc na jej kanwie własną, dekadencką i mroczną opowieść. Bez kontuszy i kierpców, bez gór i szlacheckiego dworku. Chwilami melodramatyczną, ale cholernie mocną i przekonującą. Austriaków, którzy mają swoich radykalnych pisarzy brutalistów - Elfriede Jelinek i Wernera Schwaba, z masochistycznym upodobaniem eksponujących upodlenie kobiet w patriarchalnym społeczeństwie - "Halka" Trelińskiego nie zszokowała. Szoku spodziewam się w Polsce, gdzie dzieło Moniuszki jest znane, zatem ostre cięcia na żywym ciele utworu zostaną pewnie odebrane bardziej osobiście i boleśnie. "Halka" we Wiedniu: polska feudalna, gierkowska, dzisiejsza? Wa