- Najtrudniejszą kwestią "Opowieści Hoffmanna" było to, że zawierały futurystyczne opisy, które szokowały Europę. Ale czytając dziś np. Lema, nagle odkrywamy, że to co on przepowiedział 40 lat temu, to co było wtedy niemożliwe, dzisiaj jest normą - mówi reżyser Michał Znaniecki w rozmowie z Mateuszem Borkowski w Dzienniku Polskim.
Piotr Kamiński w "Tysiąc i jednej operze" pisze, że "Opowieści Hoffmanna" to labirynt, po którym błądzi ostatnie pozbawione ojcostwa dziecko Offenbacha. Jak wiemy swojej opery kompozytor nie dokończył, bo zmarł nie doczekawszy premiery. - Wiadomo, że mnie ta niedokończoność pociąga, podobnie jak jedyną operą Pucciniego, która mnie pobudza jest "Turandot". "Opowieści Hoffmanna" stanowią wyzwanie dla reżysera, który w tym przypadku może być też dramaturgiem, współpracując z dyrygentem i ustalając jaką wersję, według jakiego klucza i linii dramaturgicznej wybrać. I to od razu ustawia nam różne interpretacje inscenizacji. W zależności od tego, czy ma być ona o człowieku, świecie fantastycznym Hoffmanna, czy też przyszłości i futurologii, jako bajkowa, odczytana za pomocą Freuda metafora naszych lęków, fobii i naszego psyche. Spośród wielu istniejących wersji tego dzieła, jaką przygotowałeś dla krakowskiej publiczności? - Nasza wer