Dawno, dawno temu żyli sobie szczęśliwie król, królowa i cały ich dwór. Aż pewnego razu pojawił się, nie wiadomo skąd, zwykły pastuch i zaczął głosić wiarę w nowego boga. Zamieszał w głowach, urzekł królową, uwiódł poddanych i tylko dzielny król pozostał samotny i nieczuły na uroki wichrzyciela, którym okazał się bóg Dionizos. Tak w największym skrócie streścić by można libretto opery Karola Szymanowskiego "Król Roger", której premiera odbyła się właśnie na deskach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Nie ma się więc co dziwić, że zawsze skory do prowokacji Stefan Kisielewski pisał w "Tygodniku Powszechnym" w 1990 roku: "Król Roger, moim zdaniem najnudniejsza opera świata (...), jakaś statyczna kantata, o mało zrozumiałym szczątku akcji". Sam Szymanowski unikał zresztą terminu "opera", określając "Króla Rogera" jako misterium, widowisko czy dramat muzyczny. I nic dziwnego, bowiem nie ma w nim wydarzeń, do któ
Tytuł oryginalny
Opera do oglądania
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 13