XX Bydgoski Festiwal Operowy. Podsumowuje Alicja Polewska w Gazecie Pomorskiej.
PO FESTIWALU Orkiestra ma cztery nowe trąbki, dyrektor - złoty krzyż, a melomani pamięć, którą zaludnia "Halka", "Don Giovanni" czy "Chowańszczyzna". Do tego jeszcze w oczach migają czerwone spódnice Kubańczyków, którzy porwali nas ostatniego wieczora. A ja mam dłonie obite od oklasków. Ale co tam! Nie pamiętam, żeby podczas Bydgoskiego Festiwalu Operowego tyle razy wieczór kończyła owacja na stojąco. A publiczność w Operze Nova nie jest łatwa i skora do przesadnych reakcji. Co prawda nie "siedzi na rękach" jak krakowska - o czym uprzedzał jak zawsze czarujący w swoich wprowadzeniach do kolejnych wieczorów Sławomir Pietras - ale na jej uznanie trzeba zapracować. Przekonali się o tym krakowianie, którzy przywieźli nad Brdę "Adrianę na Naxos", operę Richarda Straussa. Zaryzykowali i zostali dobrze, choć nie entuzjastycznie, przyjęci. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Va banque zagrał więc dyrektor Maciej Figas, decydując, by tegoroczn�