EN

30.05.2014 Wersja do druku

Opaska przyrosła do ręki

Moc wspomnień Jurandota polega również na tym, że pisze o świecie oglądanym na własne oczy, ze świadomością, że tego świata już nigdy nie będzie, a zamiast niego pojawi się bezdenna wyrwa, mimo iż w miejscu dzielnicy żydowskiej splantują gruzy i zbudują nowe domy, posadzą trawniki i postawią pomnik - pisze Paweł Smoleński w Gazecie Wyborczej.

Mam od jakiegoś czasu brzydki obyczaj zaginania rogów stron w książkach. Z bezliku powodów, lecz głównie dlatego, by wrócić bez pudła do jakiegoś fragmentu szczególnego, a to ze względu na słowa, myśl lub obrazek. Częściej zaginam róg u dołu strony. Siedzę więc nad wydanymi po 70 latach wspomnieniami i opowiadaniami Jerzego Jurandota "Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie" - nad grubym tomiszczem, do którego dołożono garść wierszy żony Jurandota, Stefanii Grodzieńskiej, "Dzieci getta". I łapię się na tym, że zaginam wszystkie strony, jakoś nie mogę odpuścić ani kawałka. Żeby była jasność - mam poczucie, że przeczytałem zdecydowaną większość tego, co na temat Zagłady wydano po polsku; zebrała się tego całkiem pokaźna biblioteka. A jednak "Miasto skazanych" to książka szczególna. Nie tylko ze względu na Jurandota, który w końcu zajmował się satyrą i popularnym tekściarstwem, więc twórczością raczej z tych lżejszy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opaska przyrosła do ręki

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 119/24.05

Autor:

Paweł Smoleński

Data:

30.05.2014