Już mniej więcej w okolicach szatni Teatru Kameralnego wiadomo, co i jak z tą "Iwoną" będzie. W foyer wiszą transparenty (Serdecznie witamy! Niech żyje radość!), ściany wytapetowane są portretami (czyimi - to okaże się później). Zawodowy konferansjer. (Zdzisław Pruss) pokrzykuje w mikrofon zapowiadając kolejne atrakcje wielkiego festynu. Jest kulturysta na emeryturze i magik-amator, pary taneczne oraz chór seniorek "Czerwone Różyczki" z przejęciem wykonujący swe artystyczne zadanie. Trwa to wszystko minut kilkanaście (może zresztą więcej, bo Bóg jeden wie, o której ów nieoczekiwany happening się zaczyna) i bezboleśnie przenika w problematykę sztuki właściwej. Konferansjer zagania widzów na salę, gdzie na scenie gra orkiestra. Tusz - i na trybunę (wokół zielone drzewka w kubłach - A jakże) wchodzi ubrany na biało Dwór. Potem pojawia się Góral z arią Jontka i tańcujące panienki w cylindrach, które prezentują publiczności umiejętności r
Tytuł oryginalny
Opakowamie zastępcze
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 2