"Małe zbrodnie małżeńskie" w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Małym w Szczecinie. Pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.
ERIC-EMMANUEL Schmitt - 47-letni francuski pisarz (m.in. "Oscar i pani Róża") - należy do najbardziej poczytnych twórców i chętnie wystawianych autorów teatralnych. Jego kawałki są zazwyczaj bardzo sprawnie skrojone, widać w nich erudycję, a zarazem przywiązywanie wagi do działającego na emocje niuansu. Problem w tym, że nazbyt często tematy i obserwacje Schmitta świecą światłem odbitym, zaś psychologiczne diagnozy wydają się dość uśrednione i powierzchowne. Nie inaczej jest w małej książeczce "Małe zbrodnie małżeńskie". TEMAT "piekła męsko-damskiego" ma w literaturze bogate tradycje wyznaczone bodaj szczególnie przez nazwiska dwóch Szwedów - Strindberga i jego wielkiego spadkobiercę Bergmana. Obaj panowie tak dogłębnie i bezwzględnie wyświetlili nam wszystkie piętra małżeńskich wzlotów i upadków iż doprawdy trudno już cokolwiek dodać. Można co najwyżej powielać, np. w wersji bulwarowej ("Kto się boi Virginii Woolf?"). Schmitt w