Były koncerty znanych zespołów, dobry festiwal jazzowy, występy ciekawych teatrów plenerowych... Ale ciągle aktualne pozostaje stwierdzenie sprzed roku, że OLA nie ma wakacyjnego hitu - pisze Magda Brzezińska w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.
Dotychczas największą zaletą Olsztyńskiego Lata Artystycznego było to, że zawsze coś się działo. W poprzednich sezonach nie zdarzył się chyba dzień, by na Starym Mieście nie było jakiegoś występu czy choćby kiermaszu. Nie przyjeżdżało do stolicy Warmii może wiele muzycznych gwiazd, mieliśmy za to najdłuższy festiwal w Polsce. Nic to, że czasem na scenie prezentowały się zespoły, które nie przebiłyby się nawet na gminnym festynie, że turysta, który przyjechał do nas na konkretną imprezę, był niezwykle rzadkim okazem. OLA zawsze miała coś do zaproponowania. Przypadkowi przechodnie zwiedzający miasto mogli więc wypić kawę przy dźwiękach muzyki granej przez kapelę ludową i jak zwykle cieszyły nas komplementy od przyjezdnych, którzy mówili: "U was zawsze coś się dzieje". W tym roku było inaczej - OLA miała dziury w wakacyjnym programie. Bywały dni, że staromiejskie sceny i amfiteatr świeciły pustkami. To chyba największa zmia