"Rzeczy, których nie wyrzuciłem" w Teatrze Jaracza w Olsztynie to opowieść o ludziach dotkniętych dziedziczonym lękiem. W olsztyńskim "Jaraczu" od piątku można zobaczyć adaptację zbioru esejów Marcina Wichy, który w 2018 r. otrzymał Nagrodę Literacką Nike.
- Żydowska matka wpoiła synowi, przejęty od swoich rodziców i dziadków, lęk przed zewnętrznym światem, przed demaskacją, przed Polską - wprowadza Łukasz Barczyk, reżyser spektaklu "Rzeczy, których nie wyrzuciłem". - Ten lęk paraliżuje nadal, dzisiaj. Syn, opisując zmarłą matkę, diagnozuje nie tylko swoją rodzinną traumę: ujawnia fundament inteligenckiego wycofania, którego dotkliwe konsekwencje widzimy w upadku świata wartości. - Przy lekturze tej książki lęk wydaje się być celowo ukryty - dodaje Łukasz Barczyk. - Narrator precyzyjnie rozbraja go poczuciem humoru, ironią i autoironią. Ta książka nie niszczy, lecz daje paliwo do życia. To mnie w niej urzeka. Jak zdradza reżyser, treścią przedstawienia w olsztyńskim "Jaraczu" na najbardziej podstawowym, narracyjnym poziomie jest odchodzenie matki ((Irena Telesz-Burczyk) i próba pożegnania się z nią, akceptacji, pogodzenia. Bohater (Grzegorz Gromek) powołuje na scenie do życia świat ma