"Upadłe anioły" to kolejna premiera w Teatrze Jaracza. Na Scenie Kameralnej obejrzymy historię dwóch kobiet, do których powraca młodzieńcza miłość. Czy porzucą dotychczasowe życie dla marzeń? Tego dowiemy się już w sobotę.
Rację ma Julia Wernio, gdy mówi o latach 20. i 30. ubiegłego wieku, że to piękna epoka. Na scenie oglądamy elegancki salon w różnych odcieniach złota i srebra. Jest w nim fortepian i szezlong, a korzystające z tych instrumentów i sprzętów kobiety noszą zwiewne jedwabie, atlasy i pióra. - Ta epoka to byl nasz trop - opowiada Julia Wernio, reżyserka "Upadłych aniołów". - To, co widzimy na scenie, jest wyrazem tęsknoty za tamtym czasem, a może raczej tęsknoty za naszym wyobrażeniem tamtego czasu. Jego symbolem jest między innymi "Wielki Gatsby". Ale na Scenie Kameralnej Teatru Jaracza nie przeniesiemy się do Nowego Jorku Scotta Fitzgeralda, tylko do Londynu Noela Cowarda. Bohaterkami sztuki brytyjskiego dramatopisarza są dwie piękne, bogate kobiety, ich mężowie, ich dawny kochanek oraz ich kamerdyner. Damy wiodą dobre, szczęśliwe życie. Jedna z nich - Julia Sterroll - którą gra Ewa Pałuska, mówi do swojego męża, wktórego wciela się Grzegorz Jurki