"W domu", najnowsza premiera w Jaraczu, to opowieść o rodzinie, która nie potrafi ze sobą rozmawiać. Wszystko dzieje się tu między słowami - nikt nie jest temu winien i nikt nie przeżywa też oczyszczenia.
W rogu sceny stoi mikrofon, słychać muzykę. To piosenka grupy Supergirl & Romantic Boys. Do mikrofonu podchodzi Karol (Grzegorz Gromek). Zaczyna recytować w rytm muzyki. Jest pewny siebie i zalotny jak gwiazda pop. Po chwili kawałek się kończy. Karol z superchłopaka zmienia się w nieśmiałego okularnika. Ze sceny wchodzi do pokoju, w którym jest już Zelda (Milena Gauer). Pomarańczowe ściany, niemodne meble - tak wygląda miejsce, w którym rozgrywa się dramat. To dom rodzinny Zeldy, która przed laty opuściła swoje miasteczko. Teraz wróciła na prośbę ojca inwalidy. Choć nie jest to opowieść o eutanazji, właśnie z tym dylematem - czy pomóc mu umrzeć, czy dać mu żyć - kobieta będzie się zmagać do końca dramatu. "W domu" będzie można zobaczyć na scenie kameralnej Teatru Jaracza. Reżyserka Monika Powalisz na swój olsztyński debiut wybrała sztukę Dorothee Brix, pisarki z Niemiec. - W Polsce dramaty niemieckie nie doczekały się wielu realizacji