Są w dawnej piosence dziwy, o których się nie śniło dzisiejszym didżejom, raperom i gwiazdom pop. ślady stóp Ordonki były najdroższymi relikwiami dla oczarowanych panów. Mieczysław Fogg wywoływał arytmię niewieścich serc. Karin Stanek przyjmowała poddańcze hołdy wielbicieli. Po koncertach Kaliny Jędrusik i Czerwonych Gitar zostawało pobojowisko marynarek i krawatów. A wszystko za sprawą ich głosu, piosenek i melodii, które wywoływały przemarsz legionów mrówek po plecach.
Widowisko "Niech żyje bal" to propozycja Teatru im. S. Jaracza (w reż. Wiesławy Niemaszek) na czas karnawału, możliwość przypomnienia sobie największych szlagierów XX wieku. Minioną epokę można bowiem przywołać piosenkami, które opowiadają jej historię nie gorzej od historycznych opracowań, a na pewno namiętniej. Muzyka jest lustrem melodii, gam, dźwięków, w którym odbija się ludzki żywot. Lustrem prawdziwym i niezależnym od historycznych zawieruch, zmiennych mód, systemów, politycznych zakrętów. Tworzy żywy krwiobieg ludzkich nadziei, pragnień i tęsknot. Spektakl muzyczny będzie magiczną i nostalgiczną podróżą w czasie. Królować będą niezapomniane piosenki z szalonych lat 20 i 30, tanga, walce i charlestony. Nie zabraknie standardów jazzowych, bigbitu i rock and rolla, jak również współczesnych przebojów. Czarodziejami czasu będą wytworni dżentelmeni i damy z przedwojennych kabaretów, bikiniarze, szokujący skarpetkami i krawata