Tom Hulce czy Dawid Dziarkowski - kto okaże się bardziej wiarygodnym Mozartem? Przyznam się Państwu, że z niecierpliwością oczekuję piątkowej premiery w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza, gdzie reżyser Giovanny Castellanos porwał się na "Amadeusza" Petera Shaffera.
Porównania ze słynnym filmem Milosa Formana z 1984 roku i kreacją Toma Hulce'a nasuwają się nieodparcie, chociaż odtwórca głównej roli w olsztyńskim przedstawieniu, debiutant Dawid Dziarkowski zarzekał się w jednej z publicznych wypowiedzi, że filmu nie oglądał. Jak twierdzi, nie chciał się sugerować. Czytał natomiast - co oczywiste - dramat Shaffera i słuchał w nieskończoność muzyki Mozarta. Bo to właśnie muzyka geniusza z Salzburga, jednego z wielkiej trójki tzw. klasyków wiedeńskich (obok Haydna i Beethovena), nadwornego kompozytora cesarza Józefa II, jest jedną z bohaterek filmu (a także olsztyńskiego spektaklu), na równi z historią życia Mozarta. Bardzo jestem ciekawy, jak z olsztyńskiej sceny zabrzmi słynny chichot Mozarta i jak Marcin Kiszluk jako cesarz wypowie słynną kwestię "Za dużo nut" w odniesieniu do opery "Uprowadzenie z seraju". No i jeszcze Maciej Mydlak jako złowróżbny, fałszywie przyjacielski Antonio Salieri. Nie wiem, j