Że wydatki na kulturę pierwsze idą pod nóż w domowych budżetach, odczułem już po sylwestrowej premierze - mówi Janusz Kijowski, dyrektor olsztyńskiego Jaracza. - Wcześniej na rozrywkowe spektakle mieliśmy pełną salę przez ponad miesiąc, tym razem sprzedaż biletów szła wyraźnie słabiej.
Pierwsze oznaki kryzysu finansowego do olsztyńskiego teatru dotarły 29 grudnia. - Wtedy dowiedziałem się, że Ministerstwo Kultury nie wywiąże się z umowy i zmniejszy nam o 100 tys. zł dotację na 2008 rok - opowiada Janusz Kijowski, dyrektor Teatru Jaracza. - Prędzej bym się spodziewał, że splajtujemy, albo że premiera sylwestrowa okaże się klapą. W konsekwencji zabrakło pieniędzy na od dawna zaplanowane podwyżki dla artystów i administracji. A w pensjach ciągle jesteśmy w dalekim ogonie, nawet w porównaniu z teatrami w Kielcach, Rzeszowie czy Toruniu. Później okazało się, że i tak obcięli nam niewiele, bo gdy zadzwoniłem do kolegów z innych ośrodków, to tam dopiero był płacz. To że kryzys dotknął także olsztyńską widownię, widać było wyraźnie, gdy w styczniu na rozrywkowe przedstawienie "Starsi Panowie Dwaj" nie udawało się zapełnić sali. - Dwa lata temu zrobiliśmy muzyczny spektakl "Niech żyje bal" i przez półtora miesiąca gra