Logo
Recenzje

My wspólnota

8.07.2025, 10:15 Wersja do druku

Drugi dzień XX Międzynarodowego Festiwalu Wyobraźni i Możliwości Teatru Lalek „Anima” w Olsztynie. Pisze Marcelina Widz.

fot. Kornelia Głowacka-Wolf / mat. teatru

2. dzień wznowionego po 10 latach Międzynarodowego Festiwalu Wyobraźni i Możliwości Teatru Lalek ANIMA - Olsztyn 2025

„Kulka” Tomasza Maśląkowskiego w kapitalny sposób udowadnia, że na przedstawieniach dla najnajów może śmiać się każdy – niezależnie od wieku. Spektakl (stworzony w koprodukcji Wrocławskiego Teatru Lalek i LALE. Teatr) skoncentrowany jest co prawda na potrzebach najmłodszej widowni: animatorzy dynamicznie się poruszają, tańczą, żywo reagują na gesty partnera scenicznego, grają na ukulele, odśpiewują piosenki w niezrozumiałym, wymyślonym języku. A jednak publiczność składa się też z rodziców, którzy przyjmują od aktorów beztroskę i wchodzą w zaproponowaną przez nich grę. Cieszy, że i dorośli odnajdują w „Kulce” coś dla siebie.

Na pustej scenie stoi dwóch przyjaciół (w roli czerwonego i niebieskiego rozbrajający Radosław Kasiukiewicz oraz Grzegorz Mazoń). Są jak Flip i Flap albo Pat i Mat – z tą jednak różnicą, że obaj noszą klaunowe nosy. W ich slapstickowych działaniach sporo jest z komizmu ruchowego, wykorzystują również elementy pantomimy. Stroją miny, dogryzają sobie, konkurują na wygrywane melodie. Jak to u przyjaciół bywa, po wzajemnym dokuczaniu dochodzi do kłótni. Jeden z animatorów zdejmuje czerwony nos i od tamtej pory wiadomo już, co będzie głównym motywem spektaklu. Nos urasta do rozmiarów najpierw piłeczki, a następnie kulki. Rośnie i rośnie. Kulkę unoszącą się nad sceną ogrywa drugi animator, który w trakcie zabawy uświadamia sobie, że do zachowania równowagi w świecie brakuje mu drugiej formy – tej niebieskiej. Pogodzeni przyjaciele odgrywają więc swój popisowy numer. W końcu najwięcej radości przynosi to, co przeżywamy wspólnie!

*

Studenci kierunków lalkowych wzbogacają drugi dzień festiwalu ANIMA o dwie propozycje spektaklowe. Białostocka filia AT swoimi „Żywotami świętych osiedlowych” wprowadza widzów w rzeczywistość polskich blokowisk. Dosłownie i bezpruderyjnie, spektakl oparty na fragmentach książki Lidii Amejko studenci grają bowiem w otoczeniu obskurnych kubłów na śmieci na tylnym dziedzińcu olsztyńskiego ratusza. Twórcy i twórczynie przybliżają postaci trzech świętych osiedlowych: Świętego Chajdegera, Świętej Prlmsty oraz Świętej Apollonii. Każda z opowieści łączy w sobie szarą codzienność z absurdalną mistyką. I tak Chajdeger przygarnia niewyartykułowane pytania, nadając im sens (wykuwa znaczenia dłutem), Prlmsta dba o ciągłość lokalnego języka (pacynka otwiera drzwi domu-kubła na śmieci doktorantowi z otwartym przewodem, co rodzi komplikacje), a Apollonia zatrudnia się w domu publicznym z gorącej potrzeby serca (z glinianej formy wydostaje się lalka, która w ramach kary boskiej będzie zachodzić w ciążę przez piętnaście lat). Wiara, obdarta z fasadowej świętoszkowatości, pozostaje narzędziem spajającym wspólnotę. Spektakl Vasila Dashkevicha to pełna ironii i dystansu przypowieść o duchowości zrodzonej z potrzeby lokalnej bliskości. To też przypowieść rozpisana na: dresy, pety, crocsy i siatki z Biedronki. I właśnie w tym tkwi jej siła.

*

„Gnój”, spektakl Kornela Sadowskiego z którym przyjechał Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu, we współpracy z wrocławską filią AST, stworzono na podstawie powieści Wojciecha Kuczoka o tym samym tytule. Opowieść snuta przez jednego animatora (Miłosz Sadowski) skupia się na śląskiej tożsamości, traumie i pokoleniowym dziedzictwie zamkniętym w jednym, starzejącym się domu. Jest to bez wątpienia najpoważniejsze przedstawienie dnia, pełne drobnych zabiegów formalnych – za przykład służy mi płachta z czerwonymi nitkami używana do zakrycia pokoi, w których dochodzi do przemocy domowej – podkreślających bezradność głównego bohatera, syna Starego K, wobec patriarchalnego systemu, w którym przyszło mu żyć. Dom rodziny jest mały i niepozorny, ustawiony na miniaturowej makiecie. Przez podwórko przewijają się całe pokolenia; młode dziewczyny gotuje się do zamążpójścia a mężczyźni kończą dzień w szynku nieopodal. W historii utrzymanej w bardzo poważnym, niemal patetycznym tonie istotną funkcję pełni tło historyczno-społeczne Górnego Śląska – skomplikowany status autochtonów, sytuacja pełna napięć narodowościowych, realia życia w biedzie – stanowiące niejako wytłumaczenie źródła krzywd dziejących się w domu głównego bohatera. Ale usprawiedliwienia dla ojca tyrana nie ma i być nie powinno. Najstarszy mężczyzna jest figurą dominującą. Mężczyzna może kopnąć psa, gdy ten jest nieposłuszny. Mężczyzna wychowuje syna twardą ręką. Mężczyzna może kazać chłopcu spowiadać się z brudnych myśli. „Gnój” kończy się oderwaniem od powyższych założeń i pęknięciem – ucieczką dorastającego chłopca i symbolicznym zatopieniem Starego K. Nie napawa to jednak optymizmem. Dom przecież zapamięta.

Źródło:

Materiał nadesłany

Sprawdź także