Najważniejsze sceny dramatyczne w Polsce niemal zupełnie odpuściły sobie wystawianie spektakli dla dzieci. Sztuki dla najmłodszych, traktowane jako drugorzędne i niepoważne, znalazły schronienie niemal wyłącznie w teatrach lalkowych. Ostatnio jednak coś zaczęło się zmieniać, a mali widzowie szturmują duże teatry - pisze Mike Urbaniak w Przekroju.
Nie planowałam spektaklu dla dzieci, do głowy by mi to nie przyszło - śmieje się Anna Ilczuk, aktorka Teatru Polskiego we Wrocławiu. - Po prostu któregoś razu nasz prężnie działający pion edukacji zaproponował mi wyreżyserowanie czytania dla dzieci w ramach cyklu "Czynne poniedziałki". Wcześniej reżyserowałam kilka czytań "dla dorosłych" i nigdy nie miałam do czynienia z dziecięcą publicznością. Pomyślałam więc, że to wyzwanie, i się zgodziłam. Pierwszą książką, która przyszła Ilczuk do głowy, były "Dzieci z Bullerbyn", legendarne dzieło Astrid Lindgren, które w Polsce jest lekturą obowiązkową w podstawówce. - Ten wybór był chyba odruchowy. Skoro dla dzieci, to "Dzieci z Bullerbyn", choć pamiętam, że sama w dzieciństwie nie byłam wielką fanką tej książki i kiedy czytano ją w szkole, zajmowałam się już poważniejszymi lekturami. Ta wydawała mi się zbyt dziecinna. Jak się okazało, niesłusznie. Czytanie w "czynny poniedzia�