- Aktorów łatwo jest porwać, uczynić gorącymi, ożywić ich sumienia społeczne. Ale dziś pomiędzy ich temperamentem a rzeczywistością pojawia się pytanie: kto im za to zapłaci? Politycy coraz bardziej niepewnie odpowiadają słowem "podatnik" - z Olgierdem Łukaszewiczem rozmawia Krzysztof Lubczyński w Dzienniku Trybuna.
Po 1989 roku odtrąbiono koniec misji społecznej aktorstwa polskiego i przejście tego zawodu w strefę czysto rynkową, jako zawodu użytkowego. Czy nie pośpieszono się? - Byłem w zespole Teatru Narodowego, później w zespole Powszechnego. Dla mnie Polska jako państwo jest wciąż na drodze do dojrzałości. Repertuar narodowy, ten z XIX wieku czy też z XX-lecia międzywojennego, a także poetów ze "Współczesności", unaocznia sen o Polsce jako wspólnocie społeczeństwa, a tej mimo haseł "Solidarności" wciąż nie udało się zrealizować. Dlatego jeśli ktoś dziś chce się zwolnić z obowiązku dialogu ze społeczeństwem na forum teatru, ten dobrowolnie wyklucza się z tradycji narodowej. Przekonany jestem, że wizja IV RP była swoistym wystawieniem rachunku za zlekceważenie tej tradycji. Brak obecnie narodowego repertuaru teatralnego nadrabiają scenariusze teatru faktu w telewizji publicznej i niektóre filmy. Nasze ciągłe zaduszki, to spłacanie długów pa