- Zawsze gdy pracuję nad spektaklem, to jestem w manii. Muszę dużo robić, gadać... Moi partnerzy z Rzeszowa byli przyzwyczajeni, że dostają tekst i go grają. A ja sama mówiłam reżyserce, że mój monolog mi nie pasuje, że coś sobie napiszę - mówi aktorka Oksana Czerkaszyna w rozmowie z Witoldem Mrozkiem w Dwutygodniku.
WITOLD MROZEK: Teatr w Ukrainie się zmienia? OKSANA CZERKASZYNA: Tak, zwłaszcza przez ostatnie pięć lat. Zawsze powtarzam, że po Majdanie wiele się zmieniło. Ludzie chcą czegoś więcej, angażują się. Choć nie mówię, że wcześniej nie było teatru dotykającego ważnych tematów... Skończyłam studia w 2011 roku, w 2012 zaczęłam pracować, w 2013 zaczął się Majdan. Gdy opowiadałam reżyserce Rozie Sarkisian, jak wygląda życie w teatrze miejskim, teatrze repertuarowym, mówiła: Oksana, ty jesteś w tym repertuarowym teatrze rewolucjonistką. Nie cofaj się, bo do kontrrewolucjonistów się strzela [śmiech]. No i trafiłam teraz do miejskiego teatru w Kijowie, staram się tam robić rewolucję. Wcześniej pracowałaś w miejskim teatrze w Charkowie? - Tak, przez pierwsze trzy lata mojej kariery. Ale odeszłam stamtąd, bo było tam bardzo nudno. I przez lata robiłam potem wyłącznie projekty niezależne. A Teatr Aktor w Kijowie, w którym widziałem was