Kraków pęcznieje od festiwali. Bałagan w planowaniu cyklicznych imprez jest ogromny, a miejscy urzędnicy nie panują nad festiwalowym żywiołem. Nowe miejskie festiwale często zabierają publiczność i sponsorów starym krakowskim imprezom, stają się konkurentami innych miejskich wydarzeń. Organizatorzy nierzadko jeszcze na dwa miesiące przed rozpoczęciem imprez nie mają podpisanych z miastem umów na dofinansowanie, a swoje budżety opierają jedynie na urzędniczych deklaracjach - piszą Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, Łukasz Gazur, Paweł Gzyl, Rafał Stanowski, Marcin Wilk w Dzienniku Polskim.
Niebawem szefów miejskich festiwali oprócz bałaganu dopadnie jeszcze kryzys. Od kilku dni w Urzędzie Miasta i Krakowskim Biurze Festiwalowym trwają cięcia budżetowe, dostosowujące programy do możliwości finansowych miasta Tegoroczne festiwalowe budżety mogą stopnieć średnio o 25 proc. W poszukiwaniu pieniędzy Wszystkiemu winna jest słaba złotówka. Kiedy były planowane tegoroczne festiwale, dolar kosztował 2 zł, teraz prawie 3,7 zł. -- To duży problem, bo sprawią że zaproszenie zespołów teatralnych z zagranicy staje się coraz droższe - mówi Bartosz Szydłowski, dyrektor artystyczny festiwalu teatralnego "Boska Komedia". Dla umów z zagranicznymi wykonawcami, zawieranych przez Krakowskie Biuro Festiwalowe, w zachodnich walutach znaczy to wzrost kosztów o średnio 70 proc. - W przyszłym tygodniu będziemy już wiedzieć, jakie festiwale zostały okrojone i w jaki sposób. Mamy 30 mln zł na pokrycie imprez przez nas organizowanych i współorganizowanych