Jest wielka różnica między straszną historią a brudnym czynem. (J. M. Synge The Playboy of the Western World) Teatr... jak dżuma, jest objawieniem, nakazaniem, wypchnięciem na wierzch uśpionego okrucieństwa, w jakim gromadzą się (w jednostce czy społeczności) wszystkie przewrotne możliwości ducha... Jest w teatrze, jak w dżumie, jakby dziwne słońce... Jest tak, jak gdyby dzięki dżumie opróżniał się olbrzymi ropień moralny czy społeczny... (Artaud). Takie i tym podobne fragmenty, przyozdobione plastycznymi wizjami zapiekłych treści woreczków żółciowych oraz koprolitów w kiszkach gotujących się od gorączki, czyta się gładko i gładko ulega się też ich sugestywności. Co więcej, nadają owe tezy każdemu z praktykujących je twórców już z góry i zaliczkowo rangę wielkiego moralisty - nacinacza ropni. Wszystko jest tedy doskonale, aż do chwili, kiedy przychodzi do realizacji dzieła na scenie: przynajmniej u części odbiorc�
Tytuł oryginalny
Okrucieństwo w systemach znaków
Źródło:
Materiał nadesłany
Miesięcznik Literacki nr 6