Kwarantanna przekreśliła grubą kreską wszystkie teoretyczne dywagacje na temat przeżycia teatralnego, "stawania się" w ramach przedstawienia, współuczestnictwa i więzi między aktorami a publicznością. Tego obecnie nie ma. Pozostaje tylko mały prostokąt ekranu laptopa, który próbuje udawać scenę i kolorowe piksele niezdarnie kopiujące żywe aktorki i aktorów, a echo oklasków dudni gdzieś z przeszłości. Jakie czasy, taki teatr - pisze Julia Niedziejko w portalu kultura.poznan.pl.
Kiedy koronawirus dopiero rozpoczynał swoje tournée po Europie, pierwsze padły teatry. W połowie marca jechałam pociągiem do Katowic, żeby móc za kilka dni obejrzeć jedną ze śląskich premier, kiedy dostałam smsa od znajomej z zarządu teatru, który miałam odwiedzić - premiery nie będzie, nie wiadomo kiedy ma być jej nowy termin, chyba zamykają teatr i nikt nie wie co robić. Kilka godzin później wiadome już było, że ten sam los spotkał inne planowane od miesięcy inscenizacje - próby zawieszono do odwołania, a więc tegoroczny wiosenny sezon w zasadzie przestaje istnieć. Kiedy slogany o pozostaniu w domach funkcjonowały jeszcze jako luźna sugestia społeczna, teatry musiały zostać zamknięte. W tak niewygodnych czasach otwarcie cyfrowych scen zdaje się wręcz odruchowym krokiem. Gdy wprowadzano w życie obostrzenia na polskich granicach, kalendarze można już było wypełnić internetowymi premierami. Pierwszy spektakl z cyklu "zostań w domu", któ