"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" Doroty Masłowskiej w reż. Pawła Świątka z Teatru im. Słowackiego w Krakowie na festiwalu Polska w IMCE w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
Przestrzeń pokryta bielą jak obrusem na stole, prześcieradłem na łóżku, lukrem na cieście, całunem na martwym ciele jest zabałaganiona, zabrudzona, zbrukana. Róże, które z niej wyrastają są sztuczne, czerwone. Powyrywane, porozrzucane, zniszczone. Nic dziwnego. Tak wygląda pole bitwy po "Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" z umiejscowionym w centrum symbolem miasta, schronem, domem, ruiną. Tym razem walczyły kobiety, nie tak jak zawsze, mężczyźni. To one, ubrane w swoje kiczowate, lumpeksowe, jak zbroje stroje, z przerysowaną charakteryzacją, mega git fryzurami są żołnierzami. Jakby grały w Doroty Masłowskiej/Pawła Świątka wersji "Mad Maxa" z nową, wyłącznie WOMEN FUCK wersją, współczesną kobiecą perspektywą. Rozczarowana Silnym dziewczyna z sąsiedztwa, Barbie, mężczyzn zabawka, Magda (Katarzyna Zawiślak-Dolny), gotycka vega dziewica Andżela (Anna Paruszyńska), agresywna dresiara, kumpel Natasza (Marta Waldera), ruda przy