"Ironbound. Za torami, za mostem" Martyny Majok w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
Ironbound, za torami, za mostem, gdzieś w New Jersey na śmietniku, jak na końcu świata ona, Daria, i oni, Maks, Tommy, nieobecny syn, mężczyźni jej życia, na emigracji w Stanach Zjednoczonych doświadczają tych samych trosk, tych samych pragnień, zawodów, rozczarowań, jak inni ludzie wszędzie indziej. Ich historia -gorąca, prosto z życia wzięta, przeniesiona do sztuki realistycznie klasycznej- pokazuje, że nieważne jest miejsce i czas dla gry relacji międzyludzkich. W walce o miłość, bliskość, czułość, spełnienie marzenia, przetrwanie wszystkie chwyty są dozwolone. Żadne ustępstwa nie dziwią, żadne targi nie bulwersują. Kompromis jest trudny, oparty na finansowej kalkulacji. Pieniądze rozwiązują wiele problemów, wydają się być najważniejsze. Zwłaszcza, że dotykają imigrantów pozbawionych korzeni, domu, rodziny, wsparcia. Ludzi nieznających dobrze języka kraju, w którym przyszło im żyć, bez wykształcenia, nadziei na stabilną, dobrz