"Trojanki" Eurypidesa w reż. Jana Klaty z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na 39. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
Sceniczny piasek trojańskiej plaży, z której wyłaniają się tylko torsy poległych, okaleczonych herosów, uwięzionych w wieczności anonimów, jest jak popiół, pył. Nietrwałość, ulotność, niebyt. Przypomina, że życie, trwanie, istnienie to marność nad marnościami.Wszystko się rozpadnie, w nicość, z prochu w proch, obróci. Wojna Trojańska się zakończyła. Troja, jak zamek z piasku, została zrównana z ziemią. Trojanie zakończyli swój bój, przegrani nie żyją. Pozostały ich kobiety: żony, matki, córki, kochanki. Trojanki, zdegradowane do roli niewolnic, branek, żon, trofeum, czeka o wiele gorszy los niż mężczyzn. Nie będą traktowane z szacunkiem, nie będą w chwale, z godnością walczyły i umierały. Czas zabijania duszy, udręki ciała, odzierania z człowieczeństwa. Będzie większą torturą niż śmierć sama. By nic co ludzkie z nich nie zostało. Niewolnictwo, gwałt, w końcu zwłok barbarzyńskie bezczeszczenie straszniejsze się stan