EN

28.09.2023, 11:42 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Tercet, czyli kwartet

„Tercet, czyli Kwartet” w Teatrze 6. Piętro. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. mat. teatru

24 września 2023 r. spędziłem uroczy wieczór w Teatrze 6. piętro. Tym razem gospodarzami byli: Hanna Śleszyńska, Piotr Gąsowski, Robert Rozmus oraz Wojciech Kaleta, w skrócie – „Tercet czyli Kwartet”. Skąd taka kwadratura koła? To proste. Trzech facetów, jedna kobieta. Albo inaczej – trójka aktorów, jeden muzyk. I wszystko jasne!

Powód tego spotkania był bardzo poważny – 30 lecie ich wspólnych występów na scenach polskich i uwaga, uwaga – światowych. Bo ta przesympatyczna czwórka artystów, w ciągu minionych trzech dekad zawitała nie tylko do chyba każdego polskiego miasta, ale występowała w Europie i innych częściach świata, łącznie z Australią i kontynentem amerykańskim.

Ten wieczór, to była wspaniała podróż w czasie, w trakcie której nie tylko usłyszeliśmy przeboje wykonywane onegdaj przez „Tercet czyli Kwartet”, ale również mogliśmy oglądać zdjęcia z czasów, gdy męska część zespołu prezentowała jeszcze bujne fryzury, a na fotach z wojaży, obok bohaterów wieczoru uwiecznieni zostali m.in. Zbigniew Wodecki, czy Rudi Schuberth.

Utwory muzyczne były tego wieczoru przeplatane opowieściami z minionych czasów i wspaniałymi dykteryjkami. Okazało się, że na widowni znajdowali się ich bohaterowie, co zostało oczywiście natychmiast wykorzystane i na scenie pojawił się np. Wojciech Gąsowski. No i się zaczęło! Obydwaj panowie Gąsowscy przerzucali się anegdotami na temat tej przypadkowej zbieżności nazwisk i przekomicznych sytuacji wynikających z tego faktu.

Było się z czego śmiać!

Wśród widzów znalazło się zresztą więcej osób, które przez te 30 lat, w jakiś sposób współpracowały z „Tercetem…”. Chociażby autorzy tekstów Adam Nowak, czy Marcin Sosnowski, również wywoływani przez prowadzących.

Słuchając utworów nie tylko tych autorów, można było przeżyć deja vu. Ze sceny słyszeliśmy hity Cygana, Kofty, Krawczyka, Młynarskiego, Waligórskiego i innych. A w ogóle zaczęło się od ABBY, czyli od bardzo mocnego wejścia. I tak było do końca!

Oprócz części stricte artystycznej, pod koniec wieczoru byliśmy świadkami bardziej oficjalnego spotkania, które poprowadził „przypadkowy przechodzień”, czyli Jakub Gąsowski – tak się złożyło syn Piotra Gąsowskiego i Hanny Śleszyńskiej. Były przemowy, nagrody, prezenty (m.in. specjalnie na tę okazję namalowany przez Jerzego Szota obraz / plakat, wręczony łącznie z imiennymi reprodukcjami osobiście przez autora).

To był bardzo udany wieczór, a Państwu sugeruję: jeżeli będziecie mieli gdzieś możliwość zobaczenia i posłuchania „Tercetu czyli Kwartetu”, nie przegapcie tej okazji!

Źródło:

Materiał nadesłany