„Macki miłości (kryminał muzyczny)” Wojciecha Zimińskiego w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
Teatr Współczesny w Warszawie zaczął nowy sezon teatralny 2025 / 26, od zaskakującej premiery. To „Macki miłości” według scenariusza Wojciecha Zimińskiego i w reżyserii Wojciecha Malajkata. Dlaczego zaskakującej? Bo w pierwszym roku swojej dyrekcji Wojciech Malajkat i Marcin Hycnar wystawiali znakomite sztuki, ale można powiedzieć dalekie od komedii. A tu połowiczna niespodzianka, bo tym razem przedstawienie jest znowu znakomite, ale utrzymane w cudownym, ulubionym przeze mnie klimacie Kabaretu Starszych Panów. Tak, tak! Wszystkich posiadaczy młodszych PESELI gorąca zachęcam do poproszenia wujka Googla, aby wyświetlił im w czym rzecz – z głosem, z głosem!, bo siła Kabaretu Starszych Panów tkwiła nie tylko w obrazie, ale również w tekstach i sposobie ich przekazania przez fenomenalnych aktorów i aktorki.
Już po wejściu na widownię widzom młodym inaczej, zakręci się w oku łza. Scenografia Wojciecha Stefaniaka [także kostiumy i projekt plakatu], nawiązuje do tamtych pierwowzorów. Używam liczby mnogiej, bo każdy wieczór Kabaretu rozgrywał się oczywiście w innych dekoracjach, ale wszystkie one miały swój wspólny styl. Propozycja Stefaniaka z powodzeniem mogłaby posłużyć tamtej ekipie. To wrażenie pogłębiło się, gdy na scenie zaczęły pojawiać się kolejne postacie, w strojach idealnie pasujących do tamtych klimatów.
Tą premierą Teatr Współczesny udowodnił, że Trzech Tenorów (znowu info dla młodzieży: nieformalny zespół najsłynniejszych tenorów: Plácido Domingo, José Carrerasa i Luciano Pavarottiego, odnoszący w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku oszałamiające sukcesy na świecie), jest już passe. Teraz rządzi trzech Wojciechów. Wojciech Stefaniak [scenografia i kostiumy], Wojciech Malajkat [reżyser] i Wojciech Zimiński [autor scenariusza]. To właśnie dzięki tym trzem muszkieterom powstało wspaniałe, urocze, ciepłe widowisko, całkowicie w klimacie kabaretów literackich, z jego najlepszych czasów. Tak, tak! Mam na myśli również Kabaret Starszych Panów.
Najwyższa pora ujawnić koproducenta spektaklu, którym jest Radio Nowy Świat. To właśnie piąta rocznica powstania tego radia, dała asumpt do napisania scenariusza „Macek miłości” i wystawienia sztuki w Teatrze Współczesnym. Dlatego nie dziwi, że w tej kryminalnej komedii, podstawową rolę odgrywa to medium, a właściwie konkurs organizowany przez Radio Nowy Świat.
Jest przezabawnie. Widownia smakuje tekst Zimińskiego, wzrusza się w czasie śpiewanych szlagierów kabaretowych z dawnych lat, ale przede wszystkim delektuje się wspaniałą grą zespołu aktorskiego, który wręcz emanuje radością z uczestnictwa tym spektaklu. Wszyscy wspaniale wczuwają się w klimat tego typu przedstawień. To ogromna zasługa Malajkata, że nie dopuścił do żadnych przerysowań, chociaż niektóre postacie były wręcz okrutną (ale w stu procentach prawdziwą) satyrą, na współczesne zachowania. Ewa Porębska fenomenalnie wcieliła się w młodą influencerkę Makrelę. Dla mnie dodatkowym smaczkiem był fakt, że nie jedna taka postać znajdowała się na widowni!
Jednak moją uwagę przyciągał Szymon Mysłakowski jako Juliusz Megiera. Jego inspektor to prawdziwa perełka. Cała postać zagrana jest rewelacyjnie, ale to co Mysłakowski wyprawia z oczami, nie mieściło mi się w głowie i sądząc po reakcjach widowni, nie tylko mnie!
Agnieszka Pilaszewska [Linka] i Leon Charewicz [Tunio] wcielili się w małżeństwo z wieloletnim stażem, które na potrzeby wywiadu radiowego, stanowi przykład wzorowej pary. Jak już wspomniałem wyżej, było widać i słychać, że oni również świetnie się bawią, odgrywając parę idealną. Do czasu!
W rodzinie jest jeszcze syn Dobiegniew, czyli Filip Kowalczyk. Stanowiąc totalne przeciwieństwo swojej siostry Makreli, znakomicie wciela się w chirurga operującego mózgi. Jest wypreparowany z emocji, zachowuje się raczej jak automat, a nie lekarz wrażliwy na drugiego człowieka. Tacy również występują w przyrodzie i to wcale nie tak rzadko.
No i bardzo ważna postać, a jakże – redaktor radiowiec, Maksencjusz Śpik – czyli Szymon Roszak. Widać było, że jest znakomicie obeznany ze sprzętem akustycznym, sposobem jego obsługi i zachowaniem przed mikrofonem. Nie jeden zawodowy reporter mógłby mu pozazdrościć luzu w pracy z magnetofonem. Jego wstęp do wywiadu, okraszony pysznymi żarcikami, jest znakomitą parodią niejednego słowotoku słyszanego na falach różnych radiostacji.
Oprócz tych głównych postaci, bardzo ważne są jeszcze Adelajda Żeton [Katarzyna Dąbrowska]; Dżesika Koteczek [Elżbieta Zajko] i Gość [Piotr Bajor].
O rewelacyjnej roli Dąbrowskiej niech świadczy fakt, że w pierwszej chwili, spora część widowni dała się, nabrać na jej charakteryzację i wcielenie się w graną postać. O co chodzi, to już muszą Państwo sami zobaczyć. Charakteryzacja Zajko nie ustępuje Dąbrowskiej (oczywiście chodzi o zupełnie inną postać), a aktorka znakomicie naśladuje graną przez siebie postać.
Piotr Bajor miał na premierowym spektaklu trudne zadanie, bo jego wejścia na scenę i grana przez niego postać Gościa, została zmultiplikowana do potęgi entej i zamiast jednego gościa pojawiał się na scenie cały tłum. Ale jaki tłum! Wszyscy krewni i znajomi króliczka, a ściślej rzecz ujmując aktorki i aktorzy współpracujący z Teatrem Współczesnym i / lub z Radiem Nowy Świat. Śmiechu było co niemiara, bo Bajor wszelkimi sposobami starał się zapanować nad tym rozemocjonowanym tłumem.
Ale to jeszcze nie wszystkie osoby które wniosły wkład w ten przesympatyczny spektakl.
Jak przystało na tego typu przedstawienia, cały czas, na żywo akompaniowali aktorom, lub wchodzili z nimi w interakcje, muzycy: Mateusz Dębski i Jakub Gumiński.
Wspaniałym pomysłem reżysera było wprowadzenie grupy Muz, składającej się z redaktorek i redaktorów Radia Nowy Świat [Zuzanna Iłenda, Maria Zamachowska, Kacper Siedlecki i Adam Stasiak]. Ich pojawianie się na scenie każdorazowo podnosiło i tak wysokie natężenie rozbawienia widowni. A widoczne gołym okiem umiejętności aktorskie nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że kryją się wśród nich prawdziwe gwiazdy desek teatralnych!
No i na koniec wspomnę jeszcze o jednej postaci która weszła na scenę aby w końcu pozamiatać. Była nią – uwaga, uwaga! – sama Matka Nadredaktorka Magda Jethon.
„Macki miłości” to nie pierwszy wspaniały efekt współpracy obecnej dyrekcji Teatru Współczesnego i Radia Nowy Świat. Mam gorącą prośbę do obydwu podmiotów, aby te kontakty były podtrzymywane jak najdłużej ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności, w tym i niżej podpisanego.