EN

18.04.2024, 11:37 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Barabuum

„Barabuum” Cesca Gaya w reż. Artura Barcisia z Wydziału Produkcji w Małej Warszawie.  Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. mat. organizatora

Na premierze „Barabuum” autorstwa Cesca Gaya w Nowej Warszawie zobaczyłem człowieka szczęśliwego, któremu spełniło się 10-letnie marzenie. To był reżyser tego spektaklu Artur Barciś, który wyznał ze sceny, że chociaż miał pomysł i chęci, to przez tyle lat nie mógł znaleźć nikogo, kto by się podjął wyprodukowania tego przedstawienia. Uczynił to dopiero Wydział Produkcji Karol Bytner. I to była bardzo dobra decyzja!

Spektakl „Barabuum” zapowiadany był jako komedia. Noooo, nie wiem! To prawda, że konwencja jest komediowa, ale sztuka ma kilka poziomów i to może stanowić problem dla domorosłych speców od różnych dziedzin medycznych lub okołomedycznych. Bo choć na pierwszym poziomie jest sąsiedzka wizyta i temat poruszany w jej trakcie, który prawie przez całą sztukę wybija się na plan pierwszy i skutecznie epatuje widownię swoją treścią, to sensem i przesłaniem całości jest zupełnie coś innego. 

Absolutnie niestandardowa propozycja złożona gospodarzom (Annie i Juliuszowi, granym przez Katarzynę Wajdę i Marcina Korczaprzez gości (Laurę i Sebę, czyli Jowitę Budnik i Pawła Małaszyńskiego) jest zaskakująca, bulwersująca i wytrącająca z równowagi. Wywołuje u Anny i Juliusza poruszenie, chociaż u każdego z nich zupełnie innego rodzaju. Daje również asumpt do wymiany zdań, nieuchronnie prowadzącej do burzliwej dyskusji, przeradzającej się w kosmiczną awanturę.

Tyle mogę zdradzić Państwu jeżeli chodzi o treść. 

W miarę trwania spektaklu coraz bardziej dostrzegałem pewną specyficzną cechę tej sztuki, w tej reżyserii i w tej obsadzie. Spora część przekazu płynącego ze sceny ku widowni to nie jest tekst. To jest gra bez tekstu! I coraz bardziej docierało do mnie, że to właśnie jest siłą tego przedstawienia! Nie wiem jak by to zadziałało przy innej reżyserii czy innej obsadzie, ale w tym przypadku efekt jest znakomity. Całe sekwencje (oczywiście po wybrzmieniu jakiegoś tekstu) to są etiudy mimiczne i tzw. „mowa ciała”. Pychota!!! Dla mnie rekordy świata bije w tej inscenizacji Katarzyna Wajda. Bez względu na to jaki akurat stan duszy,  nastrój czy głęboko skrywane chęci odtwarza, robi to fantastycznie. Podkreślam to raz jeszcze – bez żadnego tekstu, grając „całą sobą”!

Wajda ma znakomitą partnerkę w osobie Jowity Budnik. Można powiedzieć, że jej Laura ma dwa wcielenia – prywatne i zawodowe. Oba znakomite i jakże różne charakterologicznie nie tylko wobec siebie, ale co oczywiste również w stosunku do Anny granej przez Wajdę. 

Na kontrze napisane są też postacie panów. Juliusz Marcina Korcza to zagubiony w życiu introwertyk. Temu to dopiero przydałby się psychoterapeuta! Na drugim biegunie jest Seba Pawła Małaszyńskiego. Ekstrawertyk pełną gębą! Obydwaj panowie dostosowują się do poziomu gry swoich partnerek i dzięki temu „Barabuum” jest koncertem całego kwartetu. To bardzo dobrze, bo dzięki temu oprócz apetycznego tekstu ze sceny przebija się, troszkę zawoalowane, główne przesłanie sztuki. W tym miejscu dochodzimy do tego, o czym wspomniałem na początku. Wiadomo, że Polacy i Polki są najlepszymi fachowcami na świecie jeżeli chodzi o piłkę nożną i medycynę. Od pewnego czasu coraz modniejsze staje się autorytatywne wypowiadanie o takich specjalizacjach jak: psychiatria, psychologia, wsparcie mentalne, coaching itp. Na widowni na pewno znajdą się tacy specjaliści i specjalistki, które będą wybrzydzać, narzekać i orzekać, że temat został potraktowany powierzchownie i „ślizga się po wierzchu”. No cóż. Każdy ma prawo do swojego zdania. Nieśmiało podpowiadam, że jednak scena teatralna, to nie kozetka u psychoanalityka i że jeżeli już, to jednak wizyta w teatrze ma spełniać troszkę inne zadania niż wizyta u psychoterapeuty. Chociaż owszem, tak. Czasami ma przynosić podobne efekty, ale raczej w formie sygnalizowania czegoś i zmuszenia do zastanowienia się i do własnych przemyśleń.

A tak właśnie jest w przypadku „Barabuum”. Formę można nazwać nawet miejscami rubaszną, ale treść jest bardzo głęboka, wręcz fundamentalna. Jest nią imperatyw rozmowy i nie zamiatania nawet błahych spraw pod dywan, w związkach partnerskich, np. w małżeństwie.

Uważam, że „Barabuum”, to kawał pożytecznego materiału edukacyjnego dla wszystkich, tym bardziej cennego, że podanego w bardzo efektownej formie. A że wśród widzów będą trafiać się osoby zgorszone? No cóż. Mam nadzieję, że pozostali widzowie zaliczą wieczór spędzony w towarzystwie Jowity Budnik, Katarzyny Wajdy, Marcina Korcza i Pawła Małaszyńskiego w poczet wartości dodanych.

Źródło:

Materiał nadesłany